Skocz do zawartości

Fotoprzyroda.pl używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Polub nas na Facebooku!       

x


Zdjęcie

Alaska


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
84 odpowiedzi w tym temacie

#21 Apacz

Apacz
  • Użytkownik
  • 105 postów
  • Lokalizacja:
    Tychy

Napisano 12 luty 2010 - 21:05

Brawo, przeczytałem jednym tchem
Canon 400D + szkiełka

#22 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 12 luty 2010 - 22:08

Qelka, na Kamczatce nie byłem, aczkolwiek niewiele brakowało, koszty trochę mnie przerosły, jednak "co się odwlecze, to nie uciecze".

Wracamy do Alaski.
Po wspaniałych połowach w dorzeczu górnej Susitny przenosimy się, zgodnie z planem na południe, na półwysep Kenai, słynący z największych na świecie łososi i największej na Alasce populacji niedżwiedzi grizzly. Na ziemi są tylko dwa miejsca o większym zagęszczeniu tego drapieżnika - wyspa Kodiak i Kamczatka.
Wszyscy oprócz mnie zaopatruję się w gaz pieprzowy oraz różnego rodzaju dzwonki do odstraszania niedżwiedzi. Może to głupie z mojej strony, ale postanawiam niczego nie kupować, gaz wydaje mi się mało praktyczny, bo gdy miś zaatakuje, to pewnie i tak nie zdążę po niego sięgnąć, a najprawdopodobniej zapomnę, że go w ogóle mam. Dzwonków też nie kupuję, bo ja po prostu chcę zobaczyć niedżwiedzia. Jeszcze przed wyjazdem postawiłem sobie dwa główne cele: złowić wszystkie gatunki łososi pacyficznych i zobaczyć niedżwiedzia grizzly, oczywiście z jakiejś sensownej, bezpiecznej odległości, takiej by dało się jedynie zrobić jakieś pamiątkowe zdjęcie.
Półwysep Kenai jest niemal tak samo górzysty, jak okolice Talkeetna, oczywiście góry są znacznie niższe ale i tak robią wrażenie.

50.
Dołączona grafika

51. Niektóre przypominają nasze Bieszczady.
Dołączona grafika

52. Taki widok mieliśmy z okien naszego domku.
Dołączona grafika

Największą i najbardziej znaną rzeką półwyspu jest Kenai River słynąca z największych łososi. To właśnie tutaj 17 maja 1985 mieszkający w Soldotna n/ Kenai Les Anderson złowił łososia królewskiego o długości 149 cm i wadze ponad 44 kg. Ryba została spreparowana w całości i znajduje się w miejscowym muzeum...

Dołączona grafika

53. ... a sam łowca doczekał się nawet pomnika.
Dołączona grafika

Rzeka robi na mnie duże wrażenie, tym bardziej, że nazwę "Kenai" mam zakodowaną w głowie od dzieciństwa. Ta duża rzeka bardzo różni się od Susitny, przede wszystkim niesie czystą, lekko zielonkawą wodę, przepływa też przez kilka jezior. Nasze łowisko znajduje się poniżej ostatniego z takich jezior.

54. Rzut oka w dół rzeki.
Dołączona grafika

55. w górę.
Dołączona grafika

56. i z góry. Tu przydałby się filtr polaryzacyjny.

Dołączona grafika

Widać, że łowienie w tej ogromnej rzece nie będzie łatwe, na szczęście mamy do dyspozycji wiele dopływów, w których na pewno o tej porze roku łososi nie brakuje.
Na razie jednak jedziemy rozpakować się i przygotować sprzęt do łowów. W pierwszej części wyprawy łowiliśmy głównie na spinning, teraz natomiast będziemy łowili wyłącznie na muchę.

c.d.n.
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#23 slawoj (Sławek Wojtczak)

slawoj
  • Lokalizacja:
    Wałcz/Nadarzyce

Napisano 12 luty 2010 - 22:12

W pierwszej części wyprawy łowiliśmy głównie na spinning, teraz natomiast będziemy łowili wyłącznie na muchę.

Ooo, to muchówki pewnie mocarne. Jaka klasa?

#24 Qelka (Karolina Myroniuk)

Qelka
  • Lokalizacja:
    zachodniopomorskie

Napisano 13 luty 2010 - 07:20

moby dick, chyba nie było lub nie doczytałam.W jakim okresie roku byliście ?Jakie temperatury ?Alaska kojarzy się z łosiami i śniegiem a tu wszyscy lekko poubierani ;-)

"Żyjemy w niebezpiecznej epoce. Ludzie zdobyli kontrolę nad przyrodą, zanim zdobyli kontrolę nad sobą."

 Albert Schweitzer (1875 - 1965)

 

http://myroniuk.wix.com/wildlife


#25 August

August
  • Lokalizacja:
    Warszawa

Napisano 13 luty 2010 - 14:10

piękna relacja...chociaż wędkarzem nie jestem (ale rybim konsumentem jak najbardziej :mrgreen: ) to czytam z zapartym tchem....i czekam na jeszcze :-D
<p>Nikon FX i Olympus m4/3

#26 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 15 luty 2010 - 22:46

slawek, muchówki wcale nie były przesadnie mocarne, jednoręczne w klasie 8.
Qelka, byliśmy na początku sierpnia, temperatury zwłaszcza na Kenai mieliśmy takie jak w Polsce o tej porze roku. Anchorage leży na tej samej szerokości geograficznej, co np Oslo, więc nie jest to wcale taka daleka północ, zresztą każdy kto był za kręgiem polarnym wie, że w lecie potrafi tam być nawet bardzo ciepło ( a wtedy owady zjadają żywcem ).

Kontynuując relację, na swe pierwsze łowy wybieramy niewielki dopływ Kenai o nazwie Quartz Creek. Piękna, płynąca przez prawdziwie pierwotny las rzeczka, o czystej, zielonkawej wodzie.
57. Quartz Creek
Dołączona grafika

58.
Dołączona grafika

59. Gęsty las bardzo utrudnia dotarcie do rzeki, idziemy gęsiego głośno rozmawiając, dodatkowo większość poprzypinała sobie dzwoneczki, więc idąc dzwonimy jak stado owiec. Wszystko po to, aby znajdujące się w pobliżu niedżwiedzie wiedziały o naszym zbliżaniu się i miał możliwość zejścia z drogi. Podobno najgorszą rzeczą, oprócz spotkania matki z młodymi jest zaskoczenie śpiącego lub odpoczywającego niedżwiedzia.
Dołączona grafika

60. Docieramy wreszcie cali i zdrowi, ale zmęczeni do rzeki a tam niespodzianka. Spotykamy poszukiwaczy złota, najprawdziwszych! Nie sądziłem, że ktoś jeszcze w ten sposób poszukuje tego, co rozsławiło Alaskę i było chyba głównym powodem dla którego kraj ten został zasiedlony przez białych.
Dołączona grafika

61. Przyglądamy się chwilę pracy tych ludzi i ruszamy dalej. Czyżby coś znależli?
Dołączona grafika

62.Na swoje pierwsze łowisko wybieramy silnie meandrujący odcinek rzeki. Woda ma tutaj bardzo zróżnicowaną głębokość i obok fragmentów z bardzo silnym nurtem, jest kilka spokojniejszych odcinków.
Dołączona grafika

63. Bliższe przyjrzenie się rzece potwierdza trafność wyboru. Łososie są wszędzie! Widok jak na filmach BBC, niesamowite! I w dodatku są to Nerki, zwane też Sockeye, czyli ostatni gatunek jakiego jeszcze nie złowiłem.O takim widoku marzyłem i muszę przyznać, że miałem poważne obawy. Mogło się przecież okazać, że oglądane przeze mnie filmy kręcone były gdzieś w odległych ostępach Alaski i żeby obejrzeć na własne oczy trące się łososie, trzeba np. lecieć samolotem w głuszę, gdzieś na zupełne odludzie. Na szczęście rzeczywistość potwierdziła to, co pokazywały filmy, łososie na prawdę ciągną wielkimi stadami i wystarczy trafić na właściwy moment, by móc podziwiać to niesamowite zjawisko. Kręcę kompaktem kilka minut filmu, póżniej robię trochę zdjęć Ryby są bardzo mało płochliwe, podejrzewam, że mógłbym złapać którąś nawet gołymi rękami.
Dołączona grafika

Ryby płyną pod prąd, gdzieś w górę rzeki na tarlisko. Obserwujemy przez jakiś czas przesuwające się przed nami czerwone cielska.
Wreszcie łowiecka gorączka zwycięża, rozkładamy wędki, wiążemy muchy i pewni, że za chwilę zmierzymy się w walce z tymi uchodzącymi za najsilniejsze łososiami przystępujemy "do dzieła". Wybieram sobie miejsce tuż powyżej malutkiego, wpadającego do Quartz Creek strumyczka, 20 metrów powyżej leży zwalone do wody drzewo, za nim nurt trochę zwalnia i przez polaroidy widzę tam kilka, może nawet kilkanaście dużych łososi.
Podaję muchy raz, drugi trzeci.... i nic. Żadnej reakcji! Spoglądam na kolegów. Nikt niczego nie holuje. Ki diabeł? Wiem, że łososie pacyficzne podczas swej wędrówki nie pobierają żadnego pokarmu, ale przecież są w tym czasie bardzo agresywne i atakują wszystko, co może zagrozić ich ikrze i potomstwu. Dlatego właśnie przynęty łososiowe są takie kolorowe, muszą bowiem w rybach wzbudzać agresję, często też dodaje się ozdoby w postaci pomarańczowych koralików, imitują one ikrę, a tej nie przepuści żadna ryba, z łososiem włącznie.
Zmieniam więc muchy w nadziei, że znajdę wreszcie taką, która wyda się łososiom "zagrożeniem" dla ich potomstwa. Wreszcie jest! Branie jest bardzo delikatne, ale to co następuje póżniej jest spełnieniem wędkarskich marzeń. Mam okazję przekonać się, że Sockeye zasłużył w pełni na miano najsilniejszego z łososi. Pomimo iż ryby są znacznie mniejsze, niż łowione w Clear Creek Czawycze, walka z nimi jest niesamowita. W tych rybach jest po prostu dynamit!
Po jakimś czasie wszyscy już mają swoje wymarzone czerwono- zielone trofea. Oczywiście wszystkie ryby wracają do wody, rzeka w której łowimy jest łowiskiem specjalnym, można tu łowić wyłącznie na sztuczną muchę i nie można zabijać złowionych ryb. Dla nas to ogromny plus, bo oznacza, że raczej nie spotkamy tu innych wędkarzy. Zdążyliśmy się już przekonać, że amerykańscy wędkarze z wielką chęcią zabierają złowione łososie, następnie uwędzone, lub ususzone pakują do specjalnie w tym celu przygotowanych plastikowych pudeł i zabierają ze sobą do domów. Nie mam wprawdzie nic przeciwko temu, ale my ryb nie potrzebujemy, zależy nam natomiast na ciszy i spokoju nad rzeką, a z tym jak pisałem wcześniej bywa różnie, o czym się jeszcze przekonam.

64. Samiec Sockeye. Proszę zwrócić uwagę na jego nisamowicie drapieżny wygląd.
Dołączona grafika

65. Samica Sockeye
Dołączona grafika

Udaje nam się złowić też kilkanaście palii, zwanych często "Dolly Varden". Nazwa pochodzi od nazwiska gwiazdy muzyki country, która lubiła się ubierać w bardzo kolorowe ciuszki. Palia podczas tarła, również przybiera niezwykle jaskrawe barwy, zwłaszcza samce. Ich brzuchy w tym czasie stają się czerwonopomarańczowe i wyglądają te ryby jak tandetna zabawka z odpustowego straganu, co nie zmienia faktu, że są piękne.
My nazywaliśmy je "złodziejki", bo ciągnęły za łososiami po to, by wyjadać im ikrę na tarliskach.

66. Nasz przewodnik, Andrzej Kulka z pięknym okazem Dolly Varden
Dołączona grafika

Po dniu pełnym wrażeń postanawiamy wracać, znajdujemy drogę, więc nie musimy przedzierać się przez gęsty las. Na każdy kroku znajdujemy mnóstwo grzybów, wśród nich takie okazy:
67.
Dołączona grafika

Natykamy się też na zaparkowanego pick-upa ze sprzętem myśliwskim. Takiego wyposażenia wśród polskich myśliwych jeszcze nie widziałem.

68.
Dołączona grafika

69.
Dołączona grafika

Wieczorem zmęczeni długim marszem, ale bardzo szczęśliwi postanawiamy uczcić udany dzień Jackiem Daniels'em. W coraz to lepszych nastrojach planujemy kolejny dzień, który jak się okaże dostarczy nam mnóstwa wrażeń, zwłaszcza mnie....

c.d.n.
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#27 PatrykGala

PatrykGala
  • Lokalizacja:
    Złotów

Napisano 16 luty 2010 - 07:56

Ale myśliwi mają sprzęt :shock: A grzyby też całkiem niezłe, 4 takie i koszyk pełen ;-)


Fajna przygoda, piękne łososie. A ile walczyłeś z Sockeye? Bo wygląda na silnego i drapieżnego.
Patryk, Pozdrawiam

#28 widz

widz

Napisano 16 luty 2010 - 10:45

moby dick, kapitalnie się czyta,świetne zdjęcia.dobrze,że...

c.d.n.


...oby jak najszybciej ;-) :-)

#29 McMorris (Michał)

McMorris
  • Lokalizacja:
    Warszawa

Napisano 16 luty 2010 - 13:39

moby dick, kapitalny reportaż z super wyjazdu :-) Nie ociągaj się zbytnio z tym cdn'em ;-)

#30 slawoj (Sławek Wojtczak)

slawoj
  • Lokalizacja:
    Wałcz/Nadarzyce

Napisano 16 luty 2010 - 15:20

Na quadach stoją chyba skrzynki z amunicją.

#31 fotosc

fotosc

Napisano 16 luty 2010 - 16:33

swietny reportaz , ale chyba glownym Twoim celem bylo wedkarstwo :) poki co to ogladam w TV alaske , ale na pewno tam sie wybiore , wiem ze koszta sa wysokie jak stawiasz warunki a na to trzeba zarobic :)

#32 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 16 luty 2010 - 16:51

fotosc, masz rację, głównym celem mojej wyprawy było wędkarstwo. Koszty wyjazdu tam są wysokie, nawet bardzo, jednak ja zawsze wolałem "być", niż "mieć", więc jakoś odłożyłem i zrealizowałem swoje marzenie. Ty z resztą masz znacznie bliżej, a tym samym nieporównanie taniej. Nawet jeżeli nie interesuje Cię wędkarstwo, to jako miłośnik przyrody i fotograf znajdziesz na Alasce spory kawałek Raju! Nie ociągaj się zbyt długo, Alaska czeka...

Dziękuję wszystkim za mile komentarze. Postaram się jeszcze dzisiaj zamieścić kolejny odcinek.
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#33 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 17 luty 2010 - 01:33

70. Nasze domki na Kenai
Dołączona grafika

Wieczorem koledzy wymyślili, że nazajutrz dla urozmaicenia i uatrakcyjnienia wyprawy skorzystają z pomocy miejscowych przewodników z łodziami, których można wynająć w kilku ośrodkach nad Kenai River. W planie mają łowienie z łodzi i kilku miejsc na rzece, do których dotrzeć można tylko łodzią. Mnie ten pomysł jakoś nie specjalnie się podoba, poprzedniego dnia miałem okazję obserwować takie łowy i ten rodzaj wędkarstwa nie przypadł mi do gustu.

71. Łowy z przewodnikami
Dołączona grafika

72
Dołączona grafika

Rankiem koledzy udali się na spotkanie z umówionymi wcześniej przewodnikami, a ja postanowiłem samotnie powłóczyć się z wędką po okolicy. Według mapy, w pobliżu płynie kilka mniejszych, lub większych potoków, a w odległości 3-4 km uchodzi do Kenai najbardziej znana wśród muszkarzy rzeka Alaski - Russian River. Pomyślałem, że taka samotna wędrówka pozwoli mi jeszcze bardziej poczuć ducha Alaski i zbliżyć się mentalnie do bohaterów książek z dzieciństwa...

73. Caswell Creek
Dołączona grafika

Na swe pierwsze łowy postanawiam wybrać Kenai River, wszak nie mogę zapominać o tej najważniejszej i największej rzece półwyspu, tym bardziej, że płynie ona 100 metrów od naszych domków. Maszeruję więc w kierunku mostu, jakieś dwa kilometry drogą. Pierwszego dnia widziałem powyżej tego mostu obiecującą miejscówkę - łagodnie schodzący do wody żwirowy brzeg, umożliwiający swobodne operowanie muchówką. W gęstych zaroślach porastających brzeg rzeki znajduję wąską ścieżkę i schodzę nad wodę. Dość szybko udaje mi się złowić niewielkiego łososia sockeye, za chwilę kolejnego. Ryby pomimo iż nie są zbyt duże walczą bardzo dzielnie, przy lądowaniu, z uwagi że nie używam podbieraka - głośno chlapią. Wspominam o tym, bo właśnie to chlapanie spowodowało, że w następnych minutach serce na moment przestało mi bić, a całą krew miałem chyba w palcach u stóp!
Stojąc po kolana w szybko płynącej wodzie skoncentrowany byłem wyłącznie na łowieniu, niczego do okoła nie słyszałem, bo rzeka szumiała bardzo głośno. Nie wiem jakim zmysłem, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że coś lub ktoś na mnie patrzy, odwróciłem się i zamarłem. Kilka, dosłownie 7, może 8 metrów za mną stał niedżwiedż! Najprawdziwszy grizzly! Wydał mi się ogromny, wielki jak samochód. Na prawdę, włosy stanęły mi dęba i poczułem jak uginają mi się kolana. W ułamku sekundy tysiąc myśli przemknęło mi przez głowę- skakać do rzeki? Nie bez sensu, woda płynie z taką prędkością, że nie ma szans na jakiekolwiek pływanie, poza tym niedżwiedzie pływają lepiej. O jakiejkolwiek ucieczce oczywiście nie ma mowy. W tym momencie żałowałem, że jednak nie kupiłem tego gazu...
Co więc robić? Przypomniałem sobie, że przy takim spotkaniu należy unieść wysoko ręce udając większego niż jest się w rzeczywistości i głośno krzyczeć, ma to odstraszyć niedżwiedzia. Tak też zrobiłem, zacząłem machać rękami i wrzeszczeć na całe gardło, miś popatrzył na mnie przez 2-3 sekundy, po czym odwrócił się i znikł w zaroślach. Uff! Nie wyobrażacie sobie jaką poczułem w tym momencie ulgę, na prawdę po raz pierwszy w życiu poczułem prawdziwy, paraliżujący strach. Chciałem zobaczyć grizzly, ale nie z odległości kilku metrów, w sytuacji gdy jestem sam, bez szans na jakąkolwiek pomoc!
Dzisiaj, gdy sobie o tym przypominam wiem, że miś nie miał najmniejszego zamiaru zrobić mi krzywdy, zwabił go prawdopodobnie plusk holowanych ryb i gdy zobaczył wrzeszczącego w niebogłosy i machającego rękami jak wariat człowieczka, to pomyślał, że z idiotą nie ma co zaczynać i sobie po prostu poszedł.
Dla mnie to jednak nie był koniec koszmaru, musiałem przecież jakoś wyjść znad rzeki i dotrzeć do drogi, a jedyną ścieżką właśnie poszedł grizzly. Stałem więc jeszcze pewnie z pół godziny wrzeszcząc i przeklinając wszystkie niedżwiedzie Alaski. W końcu ochłonąłem na tyle, że postanowiłem wyjść z rzeki. Idąc ścieżką starałem się robić jak najwięcej hałasu, wrzeszczałem głośno, aż w końcu gardło bolało mnie tak, jakbym wypił wiadro lodowato zimnej wody. Miałem w kieszeni kamizelki aparat, ale przypomniałem sobie o nim dopiero w domku. W chwili spotkania z niedżwiedziem nie myślałem o zdjęciach.

74. Tu miałem spotkanie z niedżwiedziem. Stałem w wodzie, tuż przy brzegu w miejscu zaznaczonym żółtą kropką, grizzly stał w miejscu zaznaczonym kropką czerwoną.
Dołączona grafika

Po powrocie do domku opowiedziałem kolegom o spotkaniu z misiem. Oczywiście padły pytania o zdjęcia, a że żadnych zdjęć nie miałem, więc chyba mi nie uwierzyli. Okazało się jednak, że nie tylko ja widziałem tego niedżwiedzia, 300 metrów wyżej łowił amerykański wędkarz i widział (a przede wszystkim słyszał) moje spotkanie z misiem. Jako że rozmawialiśmy na tarasie, wędkarz ten przyszedł do nas zapytać o szczegóły spotkania.
Po obiedzie koledzy postanawiają wypłynąć jeszcze raz z przewodnikami na Kenai, poranne łowy okazały się nad wyraz udane i chcieli je powtórzyć. Ja, ponieważ już zupełnie ochłonąłem i uznałem, że miejscowe niedżwiedzie nie zjadają takich chuderlaków, postanowiłem kontynuować swoją wędrówkę po okolicy. Andrzej odwiózł kolegów na miejsce zbiórki, a następnie razem pojechaliśmy nad słynną Russian River. Po dojechaniu na miejsce naszym oczom ukazał się taki oto widok:

75. Tabliczka
Dołączona grafika

Schodzimy nad rzekę, jest nieduża, czysta i bardzo szybka. Dno usiane ogromnymi kamieniami bardzo utrudnia chodzenie. Łowimy sockeye, są znacznie mniejsze od tych z Quartz Creek, ale walczą jeszcze mocniej. Jednak najciekawszy jest ich wygląd, jako że weszły do rzeki niedawno, dwa może trzy dni temu, niczym nie przypominają tych czerwonych bestii z wczoraj. Aż trudno uwierzyć, że ich wygląd ulegnie tak nieprawdopodobnej zmianie. Wiele osób po prostu nie wierzy, że to ten sam gatunek i za dwa, trzy tygodnie ryba wyglądająca tak:

76.
Dołączona grafika

Zmieni się w takiego potwora:
77.
Dołączona grafika
Dla mnie to też niesamowite! Dosłownie Dr. Jackyle i Mr. Hyde!

Łowimy sobie więc te piękne rybki, aż tu nagle zza drzew wyłania się:
78.
Dołączona grafika

No nareszcie. O takie spotkanie mi chodziło, nikt nie jest zaskoczony i mogę się spokojnie przyjrzeć misiowi. Od razy wiać, że to młody osobnik, szybko wyjmujemy aparaty i robimy kilkanaście zdjęć. Szkoda, że mam przy sobie tylko kompakt, gdybym miał 400-setkę, to byłby piękny portret, ale i tak jestem zadowolony, alaskański grizzly został uwieczniony na zdjęciu.

79.
Dołączona grafika

80.
Dołączona grafika

Miś kręci się chwilę po rzece, po czym znika w przybrzeżnych zaroślach. Czas płynie szybko, Andrzej musi wracać po kolegów, ale ja postanawiam zostać jeszcze na Russian River. Chcę pójść w dół rzeki i zobaczyć jej ujście do Kenai River. Schodzę powoli z nurtem łowiąc w ciekawszych miejscach, w pewnym momencie widzę jak przy przeciwległym brzegu po rzece spaceruje duży, dorosły niedżwiedż grizzly. Kurczę, to już trzeci dzisiaj! Niezłe zagęszczenie, teraz nie mam najmniejszych wątpliwości, że płw. Kenai, to kraina niedżwiedzi. Od niedżwiedzia dzieli mnie dość duża odległość, robiąc zdjęcia staram się podejść bliżej, wydaje mi się to calkiem bezpieczne, bo misiaczek jest całkowicie pochłonięty wypatrywaniem łososi w rzece i wygląda na to, że nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi.

81.
Dołączona grafika

82.
Dołączona grafika

83.
Dołączona grafika

Niestety bliżej podejść się nie dało, bo niedżwiedż wyszedł na brzeg i znikł w gęstej trawie.

Posuwając się w dół, doszedłem wreszcie do ujścia Russian River, a tam- bakutil w najgorszej postaci! Ujście tej rzeki do Kenai River uchodzi za najlepsze łowisko łososi sockeye na całej Alasce, może to i prawda, ale jaką przyjemność może dać łowienie w takim tłumie?! Zwłaszcza gdy przeleciało się wiele tysięcy kilometrów by poznać smak swobody, wolności, by czerpać przyjemnośc z obcowania z dziką, nieskażoną naturą? Tego na pewno nie można doświadczyć w tym miejscu. Nawet jeżeli jest to najlepsze łowisko na całym świeci, to ja nie chcę tu łowić.
Robię kilka zdjęć, łowię jednego łososia w tym tłumie, by nie było że "byłem w Rzymie i Papierza nie widziałem", po czym wracam tą samą drogą lekko zdegustowany. Po raz kolejny przekonałem się, że trzeba unikać na Alasce miejsc z łatwym dojazdem, zwłaszcza w lecie. Żeby mieć szansę obcowania z prawdziwą, dziką przyrodą trzeba takich miejsc unikać. Na szczęście łatwo tutaj znależć miejsca, gdzie oprócz szumu wody i odgłosów lasu nic nie zakłóci naszego spokoju, a już na pewno nie zrobi tego żaden człowiek.

84.
Dołączona grafika

85.
Dołączona grafika

Jakby mało mi było wrażeń na ten jeden dzień w drodze powrotnej spotyka mnie kolejna niespodzianka, niedżwiedż czarny, baribal:
86.
Dołączona grafika

87.
Dołączona grafika

88.
Dołączona grafika

89.
Dołączona grafika

Przez następne kilka dni łowimy w różnych rzekach płw. Kenai, nasze muchówki miały okazję wielokrotnie pokazać na co je stać. Zadowoleni i przyjemnie zmęczeni wracamy do Anchorage, gdzie po jednodniowym odpoczynku wyruszymy w ostatni etap naszej alaskańskiej przygody. Naszym celem jest daleka północ, a dokładniej położony prawie 100 km za Kręgiem Polarnym Park Narodowy Doliny Kobuk. Odwiedzimy najpierw eskimoską wioskę Ambler, skąd łodziami chcemy popłynąć w dół rzeki Kobuk na tereny sąsiadujące bezpośrednio z Parkiem. Tam chcemy spędzić tydzień w namiotach i zapolować na "Tarpona Północy", wielką sieję arktyczną, zwaną przez amerykanów sheefish (Stendous leucichthys nelma ), rybę egzotyczną nawet dla mieszkańców Alaski. Żyje ona w Morzu Barentsa i morzu Bearinga a na tarło, podobnie jak łosoś wchodzi do rzek. Z tym że sheefidh wchodzi jedynie do kilku rzek północnej Alaski. Ryba ta dorasta do 40 kg masy. Ta część wyprawy zapowiada się nad wyraz ciekawie, już sam fakt, że spędzimy tydzień z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, na całkowitym pustkowiu, gdzie królują renifery, wilki i niedżwiedzie sprawia, że czuję niesamowite podekscytowanie. Tego typu przygody i wyzwania, to po prostu mój żywioł. Ja to kocham!

Ale o tym jak było przeczytacie w następnych odcinkach, zapraszam więc do lektury i komentowania. Obiecuję, że będzie się działo...
c.d.n.
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#34 Marek__ZZ

Marek__ZZ
  • Użytkownik
  • 542 postów
  • Lokalizacja:
    Roztocze

Napisano 17 luty 2010 - 07:34

moby dick, zazdroszczę Ci..
taaakie miejsca...
taaaakie niedżwiedzie...
świetny reportaż.
przypominam że malarstwo Vincenta van Gogha było dla współczesnych nic nie warte

#35 rob1

rob1
  • Użytkownik
  • 118 postów
  • Wiek: 46
  • Lokalizacja:
    Tychowo (zach-pom)

Napisano 17 luty 2010 - 09:05

Witam!
Ta relacja jest jakby urzeczywistnieniem moich marzeń o Alesce!!! Jest w niej wszystko co planowałem w myslach - rzeki, ryby, zwierzęta, domki, góry, widoki!!! Mógłbym być zły, że ktoś skradł mi marzenia, ale tak nie jest. Teraz mam jeszcze większą motywację do planowani i zrealizowania wyprawy moich marzeń! Spodobało mi się szcególnie powiedzenie "zawsze wolałem być niz mieć" DZIĘKI!!!
Gratuluję i pozytwnie zazdroszczę!
Moja stajnia: Nikon D80 + Graty;)

#36 widz

widz

Napisano 17 luty 2010 - 09:15

coś nieprawdopodobnego!zanim zacznę dzień to sprawdzam czy jest nowy odcinek.dzisiejszy poranek zaczął się kapitalnie ;-)

#37 Jackos (Jacek Zięba)

Jackos
  • Lokalizacja:
    Ostrołęka

Napisano 17 luty 2010 - 12:40

Robi się coraz ciekawiej, rozkręcasz się moby dick :-) Nie pozwól nam długo czekać na dalszy ciąg.

#38 BlueBerry

BlueBerry
  • Małomówny
  • 1 postów
  • Lokalizacja:
    Krosno

Napisano 17 luty 2010 - 13:27

Wspaniały reportaż. Tak jak Widz dzień rozpoczynam od sprawdzenia czy czasami nowego odcinka nie ma :D Alaska to moje marzenie od dzieciństwa na pewno je spełnię a jeśli A. Kulka jest przewodnikiem to już w ogóle cudownie. Więc czekam na kolejny odcinek i pozdrawiam :)
North to the Future!

#39 fotosc

fotosc

Napisano 17 luty 2010 - 15:25

tak samo sprawdzilem rankiem nowy odcinek i byl bardziej interesujacy :) emocje miales duze i przyjemne :)
Ja narazie jeszcze nie moge , nie chodzi o kase , tylko chodzi o status , a to jest duzy problem w poruszaniu sie po USA

#40 Roby

Roby
  • Lokalizacja:
    Warszawa

Napisano 17 luty 2010 - 21:48

moby dick, ależ niedźwiedzi się naoglądałeś. Super.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych