Skocz do zawartości

Fotoprzyroda.pl używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Polub nas na Facebooku!       

x


Zdjęcie

Alaska


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
84 odpowiedzi w tym temacie

#41 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 18 luty 2010 - 04:02

Wszystkim Wam bardzo dziękuję za pozytywne komentarze, muszę przyznać, że miałem poważne obawy czy tego typu reportaż z wyprawy - jak słusznie zauważył fotosc - przede wszystkim wędkarskiej spodoba się przyrodnikom. Staram się nie zanudzać Was zbyt długimi opisami przeżyć czysto wędkarskich ale uniknąć tego całkowicie nie potrafię, jest to moja pasja i trudno mi w opisach uniknąć częstego do niej nawiązywania. Proszę więc o wyrozumiałość...

Wczoraj pisałem, że kolejnym etapem naszej wędrówki po Alasce będzie daleka północ i takie "odludzie" jakiego na południu już nie znajdziemy. Zupełny brak dróg, tundra i Eskimosi z grupy językowej Inupiat na których ziemie jedziemy, a w zasadzie lecimy, bo dojechać tam nie można, są chyba dobrym akcentem na ostatni tydzień alaskańskiej przygody. Ziemie te odwiedza nie więcej niż kilkudziesięciu turystów rocznie, tłok nam więc raczej nie grozi... Należy w tym miejscu wspomnieć, że udajemy się na prywatne ziemie Eskimosów i niemal na wszystko co chcemy tam robić potrzebujemy ich zgody. Bez tego nie ma mowy np. o rozbiciu namiotu, wędkowaniu itp.
Poniższa mapka pokazuje fragment północno-zachodniej Alaski. Ziemie należące do Stanu Alaska, na których mamy pełną swobodę, zaznaczono kolorem fioletowym, jak widać nie ma tego zbyt wiele. Nas interesuje najbardziej wysunięty na wschód obszar zaznaczony kolorem czerwonym, a dokładniej wieś Ambler.
90.
Dołączona grafika

Wybraliśmy tą wieś z dwóch powodów, po pierwsze znajduje się ona najbliżej Parku Narodowego Doliny Kobuk, który jest dla nas celem głównym, po drugie udało nam się nawiązać kontakt z mieszkającym w tej miejscowości amerykaninem, którego los rzucił na koniec świata. Prowadzi on wraz z żoną jedyny sklep w Ambler. W sklepie tym można kupić to co na odludziu jest niezbędne, czyli np.gwozdzie, noże, siekiery, wodę, karabiny, amunicję,sól itp. itd. generalnie "szwarc, mydło i powidło". Można u niego wynająć też jeden z dwóch pokoi w czymś na wzór hotelu. Pomaga on nam, a w zasadzie Andrzejowi nawiązać kontakt z Eskimosami, jeden z nich zobowiązuje się za 80 USD od osoby zawieżć nas do granic Parku, a następnie odebrać z powrotem po tygodniu.

Zanim jednak wyruszymy na "podbój" tej odległej krainy, korzystamy z dobrodziejstw cywilizacji i odwiedzamy kilka sklepów w Anchorage. Musimy kupić przede wszystkim sprzęt biwakowy, namioty, śpiwory, garnki itp. Konieczne jest też mądre przepakowanie bagaży, gdyż większa część naszego dobytku musi pozostać w Anchorage. Powodem jest niewielka pojemność, albo raczej nośność małych 8 - 10 osobowych samolotów kursujących pomiędzy Kotzebue a wioskami położonymi w głębi lądu. Opcja dopłaty za nadbagaż w ogóle nie wchodzi w grę, po prostu zbyt obładowany pasażer nie leci, albo zostawia część bagażu. Wolimy więc wszystko, bez czego da się wytrzymać tydzień zostawić w bezpiecznym hotelowym magazynie.

Z Anchorage do Kotzebue lecimy normalnym odrzutowym samolotem, te prawie 900 km, to raj dla oczu! Alaska widziana z góry jest jeszcze piękniejsza, niż ta widziana z poziomu ziemi. Ogromne góry, o wspaniałych poszarpanych szczytach, niezliczona ilość jezior, rzek i oczywiście bezmiar tajgi! To trzeba zobaczyć na własne oczy, żadne opowieści nie oddadzą tego piękna i majestatu...

Wreszcie lądujemy w Kotzebue, niewielkim 3- tysięcznym miasteczku położonym nad morzem Czukockim, 33 km za kręgiem polarnym. Pierwsze co daje się odczuć to przejmujący chłód, tu już raczej nie będzie spacerów w koszulkach z krótkimi rękawami.

91.Terminal lotniska przypomina blaszany barak.

Dołączona grafika


92. Obok znajduje się terminal lokalnych linii lotniczych Bering Air, on również nie wygląda zbyt okazale. W tle widać samoloty, którymi mamy wkrótce polecieć "ku nowej przygodzie"
Dołączona grafika

Do odlotu mamy kilka godzin, więc postanawiamy zwiedzić miasteczko. Andrzej zostaje na straży naszych bagaży, natomiast reszta ekipy, uzbrojona w aparaty wyrusza "na miasto".

93. Zaczynamy od głównej ulicy.
Dołączona grafika

94.
Dołączona grafika

Przyznacie, że architektura raczej nie zachwyca i tak na prawdę nie ma w tym miasteczku, czy raczej "dziurze na końcu świata" co fotografować.
Aha, jest jedna ciekawostka o której przed wyjazdem na Alaskę nie wiedziałem, wszędzie na północ od kręgu polarnego obowiązuje całkowita prohibicja! Nie można nigdzie kupić alkoholu, nie można go nawet posiadać. Kelnerka w restauracji zapytana, czy dostaniemy chociaż piwo, zrobiła wielkie, zdziwione oczy i odpowiedziała, że Kotzebue to "Dry Town" i nie mam mowy abyśmy gdziekolwiek kupili alkohol. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest oczywiście brak odporności na alkohol wśród rdzennej ludności tych ziem. Eskimosi, podobnie jak Indianie, upijają się bardzo szybko i "tracą głowę", a zważywszy, że każdy z nich posiada broń palną, bywa że tracą ją na zawsze.


95. Eskimoskie psy w centrum miasta.
Dołączona grafika


96.
Dołączona grafika


97.Wędrując tak po miasteczku, bardziej już dla zabicia czasu, dochodzimy do wybrzeża. Przed nam Morze Czukockie.
Dołączona grafika


Wreszcie znajdujemy miejsce, w którym warto zatrzymać się na dłużej. Jest to coś pomiędzy muzeum a sklepem z rękodziełem ludowym. Wszystkie "eksponaty" zostały wykonane przez Eskimosów z kości wielorybów, morsów, mamutów (tak!), posiadają one certyfikaty autentyczności i można je kupić. Jedyną przeszkodą są ceny, dochodzą do kilku tysięcy dolarów, ale udaje mi się znależć kilka przedmiotów na kieszeń polskiego globtrotera i kupuję jakieś kolczyki i naszyjniki z kości mamuta i wieloryba oraz jakąś figurkę z kła morsa. Będzie mi przypominała o tym miejscu. Niestety nie zrobiłem zbyt wielu zdjęć, bo brakło mi miejsca na karcie, a zapasowa została w bagażu. Pokażę jednak kilka, bo przedmioty są ciekawe.


98.Rzeżba z kręgu wieloryba.
Dołączona grafika


99. Maska, również z kości wieloryba.
Dołączona grafika


100.Kościana ryba, te czarne płetwy zostały wykonane z kości mamuta.
Dołączona grafika


101. Drewniana maska.
Dołączona grafika


102.
Dołączona grafika


103.
Dołączona grafika


Wreszcie nadchodzi godzina startu naszego samolotu, przed odebraniem biletu każdy z nas musi podać swą wagę wraz z bagażem, jak już pisałem udżwig tej niewielkiej maszyny jest dość ograniczony. W tundrze, gdzie nie ma żadnych dróg, a odległości pomiędzy miejscowościami są duże, te małe samoloty pełnią bardzo ważną rolę, są w równym stopniu powietrznymi autobusami, jak i ciężarówkami zaopatrującymi mieszkańców we wszystkie potrzebne im produkty. W lecie alternatywną, ale znacznie trudniejszą drogą transportu ludzi i towarów są rzeki. Natomiast w zimie, gdy wszystko skuje lód i przykryje gruba warstwa śniegu, większość korzysta ze skuterów śnieżnych, a przy wyprawach na dłuższe trasy z psich zaprzęgów, a zima na dobre zaczyna się tu już w pażdzierniku. Tym nie mniej samoloty są tu najważniejsze, bez nich trudno sobie wyobrazić życie na tych terenach.


104. Wnętrze naszego samolotu, pierwszy raz podczas lotu mogłem patrzeć przez tą samą szybę co pilot.

Dołączona grafika


105.
Dołączona grafika


106. "Luk bagażowy" mamy za plecami...
Dołączona grafika

Po krótkiej chwili wszyscy pasażerowie w liczbie 8 osób plus pilot siedzą w samolocie. Po minach niektórych kolegów widzę, że chyba nie do końca są przekonani czy dobrze zrobili wsiadając do tej maszyny...
Start odbywa się sprawnie, samolocik szybko nabiera wysokości i po chwili oczom naszym ukazuje się widok zapierający dech w piersiach - TUNDRA!

c.d.n.
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#42 szycho (Tomasz Szyszko)

szycho
  • Lokalizacja:
    Zachodniopomorskie

Napisano 18 luty 2010 - 07:34

moby dick, czyta się tą twoją opowieść i czyta, i tylko czeka na ciąg dalszy ;-)

#43 rob1

rob1
  • Użytkownik
  • 118 postów
  • Wiek: 46
  • Lokalizacja:
    Tychowo (zach-pom)

Napisano 18 luty 2010 - 08:14

Rewelacja - relacja!!! Ja chętnie poczytałbym więcej szczegółów o wędkowaniu - choć to forum przyrodników:)
Alasko - będziesz moja!!!
Moja stajnia: Nikon D80 + Graty;)

#44 niemek

niemek
  • Lokalizacja:
    Kazimierz Bisk./P-ń

Napisano 18 luty 2010 - 08:49

Reportaż świetny, sam łowię więc temat przewodni też mi pasuje. A z tymi pamiątkami z kości wielorybów i innych zwierząt nie mieliście potem problemów z przywiezieniem ich ( jacyś celnicy się nie czepili).

Krzysztof Niemczewski C7D, C 100-300 4.5-5.6 USM, C 400 5.6L,


#45 widz

widz

Napisano 18 luty 2010 - 09:13

no dalej,dalej.nie guzdraj się chłopie ;-) .ludzie czekają...
:-)

#46 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 18 luty 2010 - 15:29

rob1, o wędkowaniu jeszcze będzie i to sporo.
niemek, z przywiezieniem pamiątek nie mieliśmy żadnych kłopotów, jak pisałem kazdy przedmiot posiadał certyfikat oraz dokumenty stwierdzające jego legalne żródło pochodzenia. Szczerze mówiąc, te dokumenty były głównym powodem dla którego zdecydowałem się coś zakupić. Niewielkie przedmioty, takie jak np kolczyki trudno odróżnić od podróbek, kość mamuta jest bardzo ciemna, prawie czarna, kość wieloryba jest lekko kremowa, przypomina trochę kość słoniową, natomiast kły morsa po wypolerowaniu są białe. Jednak wszystko to tak na prawdę można dość łatwo podrobić, czy to wykorzystując kości innych zwierząt, nawet hodowlanych, czy wykonując je z plastiku. Taki laik jak ja w 90% przypadków nie odgadnie oszustwa. Głupio byłoby przywieżć z arktycznej Alaski coś co zostało wykonane w Chinach, czyż nie? W Anchorage 95% pamiątek miała na sobie etykiety Made in China, dlatego kupiłem tam jedynie sprzęt wędkarski. Żadnych pamiątek. Chociaż w jednym z oficjalnych sklepów Grupy NANA (coś na wzór stowarzyszenia Eskimosów) były wspaniałe, autentyczne wyroby, jednak ich ceny były wręcz szokujące. Dla przykładu, półmetrowa łódż z kości wieloryba na której siedzieli eskimoscy myśliwi, wykonani z kości mamuta kosztowała więcej, niż dwie wyprawy na Alaskę. Fakt, że była piękna, ale cena - zaporowa. W Kotzebue ceny były zdecydowanie bardziej przystępne.

Wieczorem postaram się napisać kolejny odcinek.
Dziękuję za komentarze i cieszę się bardzo, że się Wam podoba.
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#47 SCRUBBY

SCRUBBY
  • Użytkownik
  • 556 postów

Napisano 19 luty 2010 - 08:19

nie chciałbym narzekać ale... wieczór minął a tu głód opowieści coraz silniejszy :)
SCRUBBY - moje tracki GPS z różnych wypadów

C40D | S10-20 | C50 | C24-105L | Cokin | DIGIPOD A2841P | BH-15N | NEX-3, 16mm

#48 nebari (Piotr)

nebari
  • Lokalizacja:
    Nowa Sarzyna

Napisano 19 luty 2010 - 11:19

SCRUBBY, popieram my chcieć więcej to była dopiero lektura ale więcej więcej więcej fotek i relacji

https://www.facebook...s.Piotr.Majder/

|BODY - CANON EOS 450D | CANON EOS 70D | Minolta A-2 |
|SZKŁO - SIGMA 70-300 APO DG Macro | SIGMA 18-50mm F2.8 EX DC MACRO |
|INNE - system Cokin -P, pierścienie pośrednie |


#49 Magnum43

Magnum43

Napisano 19 luty 2010 - 11:26

moby dick, Czuję że w zanadrzu masz jeszcze sporo ciekawych opowieści i zdjęc .... ;-)

#50 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 19 luty 2010 - 22:32

Przepraszam bardzo, ale wczoraj nie dałem rady, jednak już jestem i lecimy....

Ambler jest oddalone od Kotzebue o ponad 200 km, lot ma trwać niewiele ponad dwie godziny. Trochę martwi mnie pogorszenie pogody, bo to może zepsuć całą frajdę, czyli podziwianie widoków tundry z dość nisko lecącego samolotu. Szyby w oknach też nie ułatwiają obserwacji, chyba nigdy nie były myte. Staram się doprowadzić je do jako-takiej przejżystości, nie jest to łatwe ale po chwili mogę już zrobić jakąś fotkę.

107. Patrząc na to zdjęcie łatwo zrozumieć dlaczego nie ma tu żadnych dróg...
Dołączona grafika

108. Wszędzie woda, bagna i moczary. W zimie, gdy wszystko zamarznie i zostanie przykryte śniegiem ta niekończąca się biała, pusta przestrzeń musi robić niesamowite wrażenie. Człowiek tutaj staje się drobnym płkiem...
Dołączona grafika


109. Jak pisałem kursujące tutaj samoloty są powietrznymi autobusami, nasz również więc nie lecimy bezpośrednio do Ambler, lecz zatrzymujemy się na "przystanku" w miejscowości Noorvik.
Dołączona grafika

Wysiada jedna osoba, dwie inne wsiadają i lecimy dalej.
Pogoda zmienia się tak szybko, że niemal nie zauważam kiedy wychodzi słońce, sprawiając, że widoki stają się jeszcze wspanialsze.


110. Gdy tak patrzę z góry na te bezkresne tereny, poprzecinane niezliczoną ilością rzek i zbiorników wodnych, zdaję sobie sprawę, że przejście tego pieszo jest fizycznie niewykonalne. Domyślam się jakie na tych mokradłach musi być zagęszczenie moskitów, meszek i tym podobnych krwiożerczych bestii. Przeżyłem już w swym życiu wyprawę, gdzie moskitiery i rękawic nie zdejmowałem nawet do jedzenia, mam wrażenie, że tutaj na pewno nie będzie lepiej i bardzo mnie to niepokoi w perspektywie najbliższego tygodnia.
Póki co napawam się wspaniałymi widokami.
Dołączona grafika


111.
Dołączona grafika


112. Zbliżamy się do Parku Narodowego Doliny Kobub, na północy widać pasmo gór Baird Mountains.
Dołączona grafika


113.
Dołączona grafika


114. Zachwycił mnie widok niesamowicie krętej rzeczki. Z góry świetnie widać jak powstają starorzecza.
Dołączona grafika


115.
Dołączona grafika


116. Rzeka Kobuk, główna droga wodna tej części Alaski i cel naszej podróży.
Dołączona grafika


117. Pojawiające się na horyzoncie wydmy są dowodem na to, że właśnie przelatujemy na Parkiem. To właśnie głównie dla tych wydm, które są najdalej na północ i najdalej od wybrzeża położoną tego typu formacją na świecie.
Dołączona grafika


118.
Dołączona grafika


119.
Dołączona grafika


120. Spodobało mi się to jeziorko:
Dołączona grafika


121. ...przypomina oko, prawda, że ciekawe?
Dołączona grafika


122. Mijamy Park, czyli jesteśmy w okolicy, gdzie zamierzamy spędzić najbliższy tydzień. Teren nie jest już tak bardzo podmokły, na niewielkich wzniesieniach pojawiają się niewielkie drzewa, więc będzie z czego rozpalić ognisko.
Dołączona grafika


123. Powoli zbliżamy się do Ambler.
Dołączona grafika


124. Schwatka Mountains.
Dołączona grafika


125. Wreszcie z góry widzimy wieś Ambler. Na metropolię raczej nie wygląda.
Dołączona grafika


126. Po zrobieniu jednego kółeczka lądujemy. Pilot wykazał się doskonałym kunsztem i pomimo szutrowej nawierzchni posadził samolot perfekcyjnie.
Dołączona grafika


127. Po chwili zjawiają się "bagażowi".
Dołączona grafika


128. Jest też nasz transport, to chyba jedyny samochód we wsi...
Dołączona grafika


Okazuje się trochę mały, więc wraz z kolegą zgłaszamy się na ochotnika i maszerujemy do wioski na piechotę, to zaledwie dwa kilometry i przyjemnie będzie pooddychać świeżym arktycznym powietrzem.

129. Samolot odleciał, więc już nie ma odwrotu...
Dołączona grafika


130. Gdy chłopaki się nudzą...
Dołączona grafika


131. Docieramy do sklepu, który jest miejscem naszej zbiórki. Tutaj mamy się spotkać z naszym eskimoskim przewodnikiem.
Dołączona grafika


Tak więc dotarliśmy do miejscowości Ambler, o tym co wydarzyło się póżniej przeczytacie w następnym odcinku. Trochę uprzedzę wydarzenia i powiem, że kilka najbliższych godzin będzie dla nas sporym szokiem, Eskimosi okazali się bowiem...
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#51 widz

widz

Napisano 20 luty 2010 - 14:58

mam nadzieję,że tych odcinków będzie jeszcze duuużo... ;-)

#52 asfoto (Andrzej Smoliński)

asfoto
  • Lokalizacja:
    Brzuśce/pomorskie

Napisano 20 luty 2010 - 18:59

WOW :shock: Aż dziwne że dopiero dziś tu trafiłem... widzę że na prawdę świetne przeżycie. Ja marzę po cichu że uda mi się kiedyś wyjechać np. na Madagaskar...czy coś w tych rejonach, tak bardziej pod względem zdjęć makro :-D
Ehhh nie ma co, tylko podziwiać i czekać na kolejne części.
pozdrawiam

Nikon D500 T17-50 VC, S 150 OS, Samyang 8mm
Facebook


#53 Lila2006

Lila2006
  • Użytkownik
  • 111 postów
  • Lokalizacja:
    okolice Bydgoszczy

Napisano 20 luty 2010 - 19:05

Świetny wątek. Choć nie jestem entuzjastką wędkarstwa, czytam i oglądam wszystko z zapartym tchem. Już nie mogę doczekać się dalszej części.

#54 Roby

Roby
  • Lokalizacja:
    Warszawa

Napisano 21 luty 2010 - 18:24

Podobne pustkowia widziałem z samolotu lecąc nad Labradorem. Pomyślałem sobie wtedy my mamy dolinę Biebrzy 120-20 (w najszerszym miejscu) km a oni Labrador 1500-1000 km. Warto dbać o każdy skrawek naszej dzikiej przyrody. Fajnie Alaska wygląda z lotu ptaka, podobnie do Półwyspu Labrador :-)

#55 moby dick

moby dick
  • Lokalizacja:
    Zręcin k/Krosna

Napisano 23 luty 2010 - 02:19

Roby masz rację, musimy dbać o te resztki dzikiej przyrody jakie jeszcze mamy, najlepiej potrzebę ochrony wpajać dzieciom od najmłodszych lat.
Labrador też widziałem z samolotu i również widok ten zrobił na mnie ogromne wrażenie. Moim wielkim marzeniem na najbliższe lata jest właśnie zwiedzenie Labradoru, chciałbym spłynąć kanadyjką po którejś z tamtejszych rzek. Taka trzytygodniowa wyprawa w kanadyjską głuszę, to jedno z moich marzeń. Może się uda, na razie bliższa i bardziej realna wydaje mi się druga wyprawa na Alaskę, grupa chętnych na taki wyjazd już w części jest, teraz jesteśmy na etapie gromadzenia funduszy. Będzie to zupełnie inna wyprawa, niż ta opisywana. Przede wszystkim więcej czasu w głuszy i unikanie miejsc z łatwym dojazdem. No ale to dopiero będzie...

Wracając do mojej opowieści, zanim przejdziemy do dalszej części, musimy na chwilę wrócić do Anchorage.
W dzień poprzedzający ostatnie zakupy, Andrzej zaproponował, by jednak wynająć jeden pokój w hoteliku o szumnej nazwie Kobuk Lodge, bo przecież ktoś może zachorować, może zdarzyć się jakiś nieszczęśliwy wypadek, może padać przez cały tydzień i dobrze będzie mieć miejsce, gdzie najbardziej wyczerpani będą mogli trochę odpocząć. Uznaliśmy takie rozumowanie za logiczne i przezorne, tym bardziej, że od wsi ma nas dzielić zaledwie ok. 3-4 godziny płynięcia motorówką. W tym momencie czterej nasi towarzysze zdecydowali, że oni jednak rezygnują z biwakowania pod namiotami i wynajmą dwa pokoiki. Wolą mieć twardy dach nad głową, a do naszej namiotowej bazy będą przypływali każdego dnia rano, wszak to tylko kilka godzin i cena niewygórowana, jak już wspomniałem 80 USD. W pierwszej chwili trochę mnie to zdziwiło i zmartwiło, wszak plan był zupełnie inny, a teraz zaczyna się sypać. Na szczęście dwaj inni koledzy oraz Andrzej postanowili dołączyć do mnie i nie rezygnować z pierwotnego planu. W tym momencie dowiedziałem się, że właściwie i tak nie mamy wyboru, bo w hotelu są tylko dwa, dwuosobowe pokoje, więc w ośmiu na pewno się nie zmieścimy. Ta wiadomość bardzo poprawiła mi humor, bo już zaczynałem się obawiać, że w ostatniej chwili wszyscy zwątpią i marzenia o biwaku w tundrze rozwieją się jak mgła w słoneczny dzień.
Tak więc dotarliśmy do sklepu, hotelu, baru i restauracji w jednym. Wchodząc natychmiast przypomniały mi się opisywane we wszystkich książkach o traperach i Indianach faktorie Hudson's Bay Company, gdzie można było kupić wszystko czego potrzebował traper, poszukiwacz złota, czy podróżnik. Nie inaczej było tutaj, obok podstawowych artykułów spożywczych, najczęściej w postaci wszelkiej maści konserw, był sprzęt dla drwali czyli piły, siekiery itp. ubrania, obuwie, skóry, nawet jakiś sprzęt wędkarski oraz broń myśliwska.
132.
Dołączona grafika


W tym samym pomieszczeniu można było zamówić słynne amerykańskie danie, czyli hamburgera, skorzystaliśmy z tego skwapliwie, by przekonać się, że smakuje tak samo ohydnie, jak wszędzie. Humory poprawia nam jednak żona właściciela oznajmiając, że złowiła wczoraj dwa sheefishe a trzeci urwał jej cały zestaw. To nas na prawdę podbudowało, zacząłem odczuwać "gorączkę łowcy" - miłe uczucie...
Po kupieniu kilku drobnych przedmiotów, które mogą się przydać (właściwie już ledwo niosłem to co "mogło się przydać"), idziemy na tyły budynku, gdzie znajduje się hotel.
Hotelem okazuje się być jedna duża sala, obwieszona wędkarskimi i myśliwskimi trofeami, z dużym stołem na środku i piecem, który w zimie jest tutaj chyba najcenniejszym "meblem".
133.
Dołączona grafika


134. Głowa morsa i renifera karibu.
Dołączona grafika


135. Lipień polarny
Dołączona grafika


136. Arctic Char - marzenie każdego wędkarza.
Dołączona grafika


137. Na stoliku pod ścianą leżą dziwne kości, póżniej dowiedziałem się, że to fragment szczęki mamuta, widać doskonale zachowane zęby trzonowe. W okolicy, zwłaszcza na urwistych, podmywanych ciągle przez rzekę brzegach znajduje się podobno bardzo dużo pozostałości po tych wymarłych olbrzymach.
Dołączona grafika


138. Pokoje, jak widać, do wielkich nie należą.
Dołączona grafika


Po chwili zjawia się jakiś Eskimos, Andrzej przedstawia nam go jako wodza wioski, a zarazem kogoś w rodzaju szeryfa, czyli przedstawiciela władzy stanowej. Eskimos ów oznajmia nam, że jego syn, czyli nasz przewodnik zjawi się za godzinę. Korzystając z tego, że mamy trochę czasu robimy sobie mały spacerek w pobliżu hotelu. Wychodząc na drogę widzimy jak zza zakrętu "wytacza" się Eskimos, o dziwo, kompletnie pijany! Podchodzi do nas i próbuje coś mówić ale idzie mu to tak marnie, że nie bardzo jesteśmy w stanie zrozumieć o co mu chodzi. Dosłownie po kilku minutach zatrzymuje się przy nas quad na którym siedzi chłopak z dziewczyną, pytają czy mamy whisky. Robimy zdziwione oczy i odpowiadamy, że nie. Na to oni, że mogą nam sprzedać butelkę za 200 dolarów i na potwierdzenie tych słów chłopak wyjmuje z kieszeni J. Daniels'a. Oczywiście odmawiamy, ale nasze zdziwienie jest ogromne. Po raz kolejny potwierdza się, że prohibicja to marny sposób na walkę z alkoholizmem, ci którzy chcą i tak piją tylko znacznie drożej, normalnie butelka whisky w Anchorage kosztowała 20 dolarów, tutaj jest dziesięciokrotnie drożej. No i zyski z handlu czerpią przemytnicy (tak na marginesie, myślę, że są nimi głównie piloci samolotów) zamiast państwo.
Kończymy ten krótki rekonesans robiąc kilka zdjęć "architektury" Ambler.

139.
Dołączona grafika


140.
Dołączona grafika


141. Podczas swych wędrówek po północnych rubieżach Europy spotykałem się często z okropnym bałaganiarstwem i kompletnym brakiem przywiązywania uwagi do estetycznego wyglądu domów i podwórek. Najgorzej pod tym względem było w rosyjskiej Karelii i na płw Kolskim, ale zdarzało mi się widzieć złomowiska koło domów nawet w tak cywilizowanych krajach jak Szwecja czy Finlandia. Widocznie ludy północy już tak mają. Eskimosi z Ambler nie byli pod tym względem wyjątkiem, wszędzie poniewierały się stare beczki, jakieś resztki pojazdów i ogólnie panował tu bałagan.
Dołączona grafika


142.
Dołączona grafika


143.
Dołączona grafika

Tym bardziej cieszę się, że wkrótce odpłyniemy stąd w dziewiczy teren, gdzie zamiast starych zardzewiałych beczek będziemy podziwiali cudowne krajobraz tundry.
Wracamy do hotelu.Oczekiwanie zaczyna nam już mocno doskwierać, a naszego przewodnika ciągle nie ma. Postanawiamy udać się z bagażami na rzekę i tam zaczekać. Właściciel hotelu obiecuje przekazać wiadomość o tym, że czekamy nad rzeką, gdy tylko zjawi się przewodnik.
Obładowani jak juczne muły docieramy do rzeki, jest duża ale spokojna.
144. Rzeka Kobuk, w tle góry Schwatka Mountains
Dołączona grafika


Ma zupełnie inny charakter niż rzeki łososiowe z południowej Alaski. Do Kobuk również wchodzą łososie, ale są to niemal wyłącznie kety, Eskimosi łowią je sieciami w ogromnych ilościach a następnie suszą lub wędzą.
145.
Dołączona grafika

146.W zimie mięso tych łososi stanowi główne żródło pokarmu dla eskimoskich psów.
Dołączona grafika

Warto wspomnieć, że te psy są przedziwne. Nie wykazują bowiem żadnych psich odruchów. Nie szczekają, nie merdają ogonami, nie warczą, są jak roboty, przynajmniej te z którymi zetknęliśmy się w Ambler


147. Którą łodzią popłyniemy?
Dołączona grafika

Siedzimy nad rzeką już dobre półtorej godziny a naszego Eskimosa ciągle nie ma. Zaczynamy się trochę martwić i poważnie irytować. Taka postawa nie pozwala mieć dobrego zdania o przewodniku. Podają głosy, co będzie jeżeli jego brak punktualności jest chroniczny i spóżni się, by nas przywieżć z powrotem. Bilety powrotne na samolot mamy już kupione.
148. Czekamy...
Dołączona grafika

149.Wreszcie po ponad dwóch godzinach zjawia się przewodnik w towarzystwie żony. Lepiej póżno niż wcale.
Dołączona grafika

Po krótkim przywitaniu rozpoczyna rozmowę z Andrzejem, my w tym czasie powoli zbieramy nasze bagaże i czekamy na wskazanie łodzi, na którą mamy się pakować.
Podchodzi do nas Andrzej, pomimo bujnego zarostu i opalenizny mam wrażenie, że jest dziwnie blady. Nie pomyliłem się, a po chwili wszyscy jesteśmy bladzi. Andrzej oznajmia nam bowiem, że Eskimos za przewiezienie nas żąda po 1600 USD od osoby! W pierwszej chwili myślałem, że albo ja się przesłyszałem, albo Andrzejowi zaszkodziło arktyczne powietrze. Tysiąc sześćset dolarów!!! Przecież miało być 80! To chyba jakiś żart?
Niestety, to nie był żart, facet najwyrażniej pomyślał, że skoro do tej odległej dziury przyleciało kilku szaleńców z Europy, która dla niego stanowi pewnie większą egzotykę niż dla nas Ambler, to zapłacą każdą cenę, by dostać to na czym im tak bardzo zależy. Przez chwilę staliśmy jak sparaliżowami. Sytuacja jak z komiksu, czterech facetów na końcu świata i Eskimos, który próbuje zrobić z nas idiotów. Czyżbyśmy płacili w tym momencie, za wszystkie krzywdy wyrządzone temu ludowi przez białych osadników, przez traperów i poszukiwaczy złota...?
Tak czy inaczej, cała moja sympatia do tego ludu, którą nosiłem w sercu od czasu przeczytania lektury "Odarpi syn Egigwy" legła w tym momencie w gruzach! Pękła po prostu jak bańka mydlana!
Próbujemy jakoś przekonać barbarzyńcę, by się nie wygłupiał, bo przecież cena była ustalona i to co on teraz wyczynia to jakaś paranoja. Na to Eskimos, że są ogromne kłopoty z paliwem do silnika, że benzyna jest droga etc. etc.
Prawdę mówiąc byłbym gotów zapłacić każdą cenę, by spełnić swe marzenia do końca, ale takiej kwoty to ja nawet nie miałem. Negocjacje trwały dobrą godzinę, w końcu cena spadła o połowę, ale to i tak zdzierstwo. Jeden z kolegów zauważył, że w tej sytuacji nie mamy żadnej gwarancji iż po wywiezieniu nas kilkanaście, czy kilkadziesiąt kilometrów od wioski, Eskimos nie zażąda za przywiezienie nas z powrotem jakieś kolejnej chorej kwoty. Przyznaliśmy mu rację.
Nikt z nas nie był w stanie zaufać już temu człowiekowi. Cóż więc było robić? Sytuacja wydawała się bez wyjścia i wreszcie padły słowa, które w tej sytuacji paść musiały, ale których nikt nie chciał wypowiedzieć: wracamy do Anchorage...
Nie wiem, czy ktoś z Was jest w stanie wyobrazić sobie, co w tym momencie czułem?
Przeleciałem pół świata, stoję nad wspaniałą rzeką, w której pływają najprawdziwsze skarby i z powody zwykłej ludzkiej zachłanności jestem zmuszony po prostu odwrócić się i odejść.
Normalnie szok!
Nie potrafiłem przez dłuższą chwilę wydobyć z siebie słowa. Teraz już nawet nie próbujemy negocjować z Eskimosem, nawet gdyby zszedł z ceną do ustalonej na początku, to i tak nikt nigdzie by z nim nie popłynął. Przez chwilę rozważamy jeszcze czy jest jakaś alternatywa. Rzucam bez zastanowienia, że przecież możemy przejść na piechotę 2 - 3 kilometry w dół rzeki i tam rozbić namioty. Po chwili sam jednak stwierdzam, że to głupi pomysł, bo po pierwsze z naszymi walizami daleko nie zajdziemy, po drugie znajdujemy się na prywatnych ziemiach Eskimosów i bez ich zgody nie możemy rozbić obozu, a w zaistniałej sytuacji o takiej zgodzie nie mam co marzyć. No i nie wiadomo co tym ludziom może strzelić do głowy, gdy wypiją trochę za dużo, a o alkohol jak mogliśmy się już przekonać, tutaj nie trudno. Pozostaje więc pogodzić się z faktami i wracać do cywilizowanego świata. Nasz niedoszły przewodnik zapakował siebie i małżonkę do quada po czym odjechał. Przez chwilę miałem wrażenie, że był równie zawiedziony co my, chyba jednak liczył na łatwy zarobek, może nawet teraz żałował, że fantazja go poniosła. Po chwili nad rzekę przyszedł inny Eskimos z dwiema dziewczynkami.
150.
Dołączona grafika


151. Jessie
Dołączona grafika


152. Jessica
Dołączona grafika


Okazał się być zupełnie innym człowiekiem. Podczas krótkiej rozmowy powiedział, że aby złowić sheefisha nie musimy nigdzie płynąć, bo najlepsze w okolicy łowiska znajdują się kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym teraz stoimy, czyli w ujściu rzeki Ambler do Kobuk.
Fajnie tyle że pozostanie jest niemożliwe, bo w hotelu są tylko cztery miejsca, a nas jest ośmiu.

Wspomniałem już, że mieliśmy wykupione bilety powrotne, ale dopiero za tydzień, musimy je więc jakoś "przebukować" na najbliższy możliwy lot. Idziemy więc do hotelu, gdzie znajduje się telefon, nasze komórki nie mają tutaj zasięgu. Bob, właściciel hotelu, gdy usłyszał naszą opowieść też zaniemówił z wrażenia. Chyba poczuł się trochę zakłopotany i odpowiedzialny za zaistniałą sytuację, gdyż to on zaproponował nam tego przewodnika.
Po chwili wypalił, że możemy jednak zostać, wprawdzie w hotelu miejsca są tylko cztery, ale w głębi podwórza, stoi jego stary dom. Na pietrze mieszka wprawdzie biały traper, również Bob, ale cały dół jest wolny i za skromną opłatą 150 USD od osoby za tydzień możemy tam zamieszkać.
Kamień spadł mi z serca!
Dom okazał się całkiem przyzwoity, wprawdzie tylko jedno pomieszczenie ale za to przestronne, z czterema łóżkami, kuchenką, elektrycznością i widokiem na rzekę. Czegóż chcieć więcej? Jeszcze pół godziny temu byłem totalnie załamany, a teraz miałem ochotę Bob'a ucałować!



153. Nasz dom.
Dołączona grafika

Tak więc zostajemy! Znosimy nasze bagaże, w tym niepotrzebne namioty, siekiery, garnki itp. do nowego lokum z nadziejami, że "jakoś to będzie".

I było, a jak o tym dowiecie się w następnej części.
Canon 7D; C 400/5.6 L; Benro gh-2; Patrol GR

#56 Mortis

Mortis
  • Lokalizacja:
    Olsztyn

Napisano 23 luty 2010 - 03:35

Dziękuje, że dzielisz się z nami swoją wielką przygodą :)
World is a lonely place - you're on your own.

#57 PatrykGala

PatrykGala
  • Lokalizacja:
    Złotów

Napisano 23 luty 2010 - 07:47

Ale się świetnie czyta, czekam z niecierpliwością na następną część ;-)
Patryk, Pozdrawiam

#58 UDILEK (Jarek)

UDILEK
  • Użytkownik
  • 1732 postów
  • Wiek: 59
  • Lokalizacja:
    Wieluń

Napisano 23 luty 2010 - 08:09

moby dick, a o napisaniu książki nie myślałeś? :-D Rewelacja!

PENTAX K10D, K-5, SIGMA 50-500 mm f/4-6.3 DG EX APO RF + PENTAX MACRO 100mm/2,8 i TROCHĘ ZABAWEK NA M42. NOKIA N8 :-) MOJE VIDEO


#59 Qelka (Karolina Myroniuk)

Qelka
  • Lokalizacja:
    zachodniopomorskie

Napisano 23 luty 2010 - 12:42

czyta się jednym tchem. Opowiadanie okraszone wspaniałymi zdjęciami.

Cóż można napisać ?

Więcej, więcej !!!

"Żyjemy w niebezpiecznej epoce. Ludzie zdobyli kontrolę nad przyrodą, zanim zdobyli kontrolę nad sobą."

 Albert Schweitzer (1875 - 1965)

 

http://myroniuk.wix.com/wildlife


#60 kurdeniewiemco (Paweł Wróblewski)

kurdeniewiemco

Napisano 23 luty 2010 - 13:17

moby dick, - swietna opowiesc!
k...a ten eskimos co chcial z Was kase zedrzec powinien zostac ukarany;>
chyba nie dalbym mu tak latwo odjechac ;> :P
Fajna przygoda!
<p>R5+Sigma 500/4 Sport, RP+24-105 IS STMhttps://www.facebook....swiat.zdjecia/




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych