Z jagodzin.skąd mu to wyszło
Szukając grzybów dostrzegłem jakiś ruch przed sobą. Pełzł powoli wśród jagodzin, mchu i igliwia. Nie wiele myśląc [małżonka powiedziałby, że w ogóle], położyłem się z aparatem na jego drodze i czekałem. Chwilę później padalec dopełzłbył do mnie i zamarł w bezruchu zaraz po wykonaniu przeze mnie pierwszego zdjęcia.
527
W pewnym momencie ośmielony moim onieśmieleniem zbliżył się jeszcze bardziej. O długość łba bym powiedział, gdyby nie to, że u padalca nie ma wyraźnej granicy między łbem, a tułowiem. To odróżnia go od węży i poza ubarwieniem zapewniało mi pewną dozę spokoju.
528
Chwilami wyglądał tak, jakby zastanawiał się, chwilami, jakby miał zaatakować. Mimo świadomości, że nie stanowi on dla mnie praktycznie żadnego zagrożenia, czułem się, delikatnie mówiąc, nieswój.
W momencie, gdy zbliżył się tak bardzo, że nie mogłem złapać ostrości, a fotografowałem aparatem o głośno reklamowanej zdolności do "makro od 1 centymetra", postanowiłem jednak pójść na grzyby.
529
Wędrując dalej zastanawiałem się nad dziwnym zachowaniem tego dzikiego i płochliwego zwierzęcia, które w zasadzie powinno bać się mnie bardziej niż ja jego. Doszedłem do wniosku, że wyjaśnieniem może być odbicie gada w pierwszej soczewce obiektywu i jego nim zainteresowanie.
Z pewnością byłbym bardziej nieśmiały.gdyby to zmija była to byś się tak nie przyglądał
Dziękuję wszystkim za opinie.