Po przeczytaniu wielu opinii nt czyszczenia matrycy na mokro, wynikało, że to trudna czynność i że filtr dolnoprzepustowy (chroniący matryce) jest bardzo podatny na zarysowania i wszelkie środki pozostawiają na nim smugi. Postanowiłem więc oddać aparat do serwisu. Koszt takiego zabiegu w serwisie Nikona to 80zł, ale zacząłem się wahać bo zależało mi na czasie, a wiadomo NP. nie działa zbyt szybko.
Zdecydowałem, że zabiorę się do tego sam.
Do tego celu przygotowałem: ściereczki antystatyczne fellowes, spirytus 98%, pean z nawiniętą ściereczką fellowes (do przecierania na mokro), pensete także z nawiniętą ściereczką fellowes (do wycierania na sucho), dwie gruszki (rozm. 2 i 11) i latarkę.
Zatem ustawiłem Nikona na statywie, zacząłem także od lustra i wszystko ok. Podniosłem więc i zablokowałem lustro, by móc dostać się do filtra dolnoprzepustowego Peanem z nawiniętą ściereczką antystatyczną namoczoną w spirytusie przetarłem filtr kilkukrotnie , po czym penseta z sucha sciereczka przetarłem filtr do sucha.
By sprawdzić efekt mojej pracy założyłem obiektyw i zrobiłem zdjęcie nieba na F/32.
PRZED (f32)
i
PO (f32)
Chciałbym zatem pokazać na swoim przykładzie, że filtr chroniący matryce i samo lustro nie jest takie łatwe do zarysowania, gdy obchodzimy się z nim należycie.
Jeżeli posiadamy w domu odpowiednie (niezbyt wyspecjalizowane) narzędzia, odrobinę cierpliwości to uważam, że szkoda czasu na wysyłanie body do serwisu.