Przyrodniczo wiosna nie pozwala mi się nudzić.
Jechałem dzisiaj rano do pracy ulicami stołecznymi, a dokładnie Wybrzeżem Helskim.
I nagle na odcinku przy ZOO widzę od strony Wisły wyłazi z krzaków kaczucha, a za nią sznureczek. 8 szkrabów. Malutkie słodkie kuleczki
Zatrzymuje samochód, żeby spokojnie przeszły na drugą stronę, zerkam w lusterko i widzę...
Pier^$&*$ warszawscy kierowcy już zaczynają mnie omijać jak się tylko da!
W sekundę się we mnie zagotowało, bo kaczuszki na środku drogi i doskonale je widać, a te "psie końcówy" próbują się przebijać samochodami przez środek korowodu.
No to kulturalnie: jedyneczka i stanąłem w poprzek całego prawego pasa jezdni.. no i troszkę lewego

Wyskoczyłem z samochodu i od drugiej strony zablokowałem drugi pas. Idioci raczyli się roztrąbić oczywiście, ale już byłem tak wściekły, że miałem to w... hmm.. bardzo głęboko
Matka przeszła. Wskoczyła na krawężnik, a maluchy odbijają się jak piłeczki od wysokiego krawężnika
Jakoś sobie po chwili poradziły. Zacząłem więc wracać do samochodu zanim mi ktoś pysk obije...
I nagle!! dwa kruki zeskoczyły z drzewa i walka z matką!
No to małe w sekundę.. w tył zwrot i na ulicę, skąd przyszły.
Pozwoliłem sobie na małą ingerencję wiedząc, że kruki to płochliwe stwory i przepędziłem bydlaki. Kaczka tylko troszkę się skuliła i wróciła na jezdnię po małe.
"Kuleczki" wlazły w trudach na krawężnik i już w spokoju poszły w stronę ogrodzenia ZOO i do ZOOwskiego parku.
Odstawiłem więc samochoda i wyciągnąłem aparat, żeby uwiecznić chociaż troszkę całej akcji.
Sprawozdawczo jedynie więc: SPRAWCY ZAMIESZANIA
499.
500.
501.

Wybaczcie przydługą opowieść, ale musiałem się z wami podzielić tą przygodą.
Jak powiedział Mikouak: pewnie poszły do ZOO na watę cukrową i pooglądać lwa
NikĄ D300 | N 24-70/2,8 | N 50/1,4 | N 80-400/4,5-5,6 VR | S 105/2,8 MACRO ::: niestety nawet to nie pomaga jak się ma leniwy, za przeproszeniem, zadek