Pomęczę Was jeszcze trochę wodnikowo bo myślę, że chyba warto. Głównie z przyrodniczego punktu widzenia, bo warunki trafiają się różne a co za tym idzie i kadry. Ostatnich kilka dni to kilkugodzinne obserwacje każdego dnia, zakończone bagażem emocji, nowych informacji oraz pełnych kart zdjęć tego gatunku. Szczerze mówiąc myślałem, że w tym roku popatrzę sobie jeszcze na podloty i dam spokój ale ... wszystko wskazuje na to, że szykuje się trzeci lęg. Oczywiście moja wiedza w tym temacie jest wątła ale coś tam do łepetyny z czasem napływa. W każdym razie widowiska, których ostatnio jestem świadkiem są absolutnie fantastyczne. Tokowanie tych ptaków, pozornie ponurych trzcinowych krzykaczy, są przepełnione bogactwem zachowań. Dzień przed obiektywem zaczyna się się od karmienia młodych. Czynność tę wykonują obydwoje rodzice z tym że, samiec dość regularnie karci młode tuż po podaniu pożywienia - nie mam pojęcia z jakiego powodu, samica zaś nie przejawia szczególnej brutalności. Młode, po znalezieniu pożywienia przez rodzica, przywoływane są bardzo cichutkim głosem, który usłyszeć można tylko w całkowitej ciszy - do niedawna wydawało mi się, że po prostu bacznie obserwują żerujących rodziców i podchodzą w momencie, gdy widzą pożywienie w dziobie dorosłego. Po kilku, kilkunastu minutach karmienia zaczyna się toaleta u dorosłych - młode również gdzieś na boku przeczesują puch, przyglądając się baczniej rodzicom. Początkowo samiec i samica pielęgnują upierzenie osobno, poprzedzając tę czynność kąpielą. Potem stają blisko siebie i wzajemnie, bardzo delikatnie muskają dziobem pióra w okolicy karku partnera. Czynność tak trwa nawet kilkanaście minut, momentami oddalają się od siebie na kilkanaście centymetrów spoglądając zalotnie

Następnym etapem jest gra we wzajemne przekazywanie pożywienia - samiec znajduje robaka, staje blisko samicy stykając się niemalże dziobami i przekazuje jej podarunek. Ta nie zjada go tylko oddaje mu, on czyni to ponownie. Wzajemne przekazywanie sobie prezentu trwa kilka minut, zwykle kończy się tym, że podchodzi któreś z młodych i zjada robala. Sielankowy nastrój nie kończy się na tym, wręcz przeciwnie - zatacza koło. Znów zaczyna się żerowanie, karmienie partnerki, młodych, osobna toaleta, wzajemne muskanie piór oraz "gra w robaka". Ostatnim razem przez ponad 3 godziny byłem świadkiem tego fantastycznego teatru natury, niestety pewne obowiązki zmusiły mnie do opuszczenia ukrycia. Wodniki, mimo iż są ptakami bardzo skrytymi, nie należą do płochliwych - podobne sceny ale w całkiem innym miejscu miałem możliwość podziwiać leżąc na skraju błotnistej polany zasłonięty tylko aparatem. Odczuwałem wprawdzie niewielki dyskomfort ale za to świadomość, że ptaki nic nie robią sobie z mojej obecności, podchodząc nawet na metr od obiektywu, daje olbrzymią radość i namiastkę poczucia się częścią ich naturalnego środowiska.
77
78
79