Pierwsza czatownia
Delete...delete...delete
Od trzech miesięcy obchodziłem z nowo kupioną sigmą kaliber 150-500 pola i las. Wiedziałem gdzie i kiedy można napotkać zwierzaki i do domu przynosiłem sporo zdjęć. A w domu...
delete...delete...delete...
Nie dająca się podejść blisko chmara jeleni biegająca po kaszubskich stokach, do tego gęste bukowe podrosty przez które widać tylko fragmenty zwierza. Sarny wciąż w tej samej pozie - zawsze wypięte do mnie tyłkiem i spoglądające do tyłu czy ich nie gonię. Przemykające w oddali lisy, ptasia drobnica strzelana od dołu i niemal zawsze z jakimś patykiem w kadrze. Żadnej
plastyki, duże kontrasty, a więc tylko zdjęcia dokumentalne a nie prawdziwa fotografia. Podchody dawały marny efekt.
...delete...delete...delete...
Jeżeli nie mogę podejść zwierzaka, to zwierzak musi podejść do mnie. Jak to zrobić? Sprzęt powędrował do szafy a ja zacząłem studiować forum. I szybko wystudiowałem - czatownia!
Kolejny miesiąc spędziłem na szukaniu miejscówki. Las odpadł od razu - sigma była za ciemna. Za to koło domu jest duża łąka po której hasały sarny, jelenie, dziki i lisy. Pośrodku łąki było małe bajorko przy którym można postawić czatownię bez obawy że będzie przeszkadzać rolnikom a jednocześnie był dobry widok we wszystkich kierunkach. Dwie palety, sześć kołków do których jako "ścianę" przybiłem podwójnie złożoną ogrodniczą matę cieniującą, na górę daszek z dykty i wreszcie o świcie 05.08.2012 zrobiłem pierwsze zdjęcia z czatowni:
1
A potem już co tydzień:
2
3
4
5
Jesienne porządki i przygotowania do zimy sprawiły że postanowiłem skorzystać z czatowni dopiero zimą - na drapole.
Po nadejściu śniegu i mrozów zacząłem wywalać korpusy kurczaków które szybko znikały w paszczach lisów i dziobach kruków i myszołów. Wreszcie którejś niedzieli wyrzuciłem korpusy przed czatownię i po ciemku wpełzłem do środka. I tu niemiła niespodzianka - wewnątrz było sporo nawianego przez siatkę śniegu, do tego zimny wiatr. Już po kilku minutach telepało mnie z zimna, na szczęście zaczęło się robić jasno i usłyszałem krakanie przelatującego kruka. Jeszcze trochę i będzie widowisko! Niestety, kruk przeleciał jeszcze raz czy dwa i potem nic się nie działo. Gdzieś po godzinie udawania Eskimosa wróciłem skostniały do domu i wskakując do wanny z gorącą wodą stwierdziłem że p......ę zimowe zasiadki.
Wiosną użytkownik łąki wypuścił krowy i czatownia została rozdeptana.