Niestety podczas podchodzenia spłoszyłem całe ptactwo. Myślę, że to wina mojego ubioru. Zauważyłem kilka razy, że ludzie normalnie ubrani mniej płoszą niż ja...
Na szczęście po kilku chwilach łyska z małżą wyszła znowu na brzeg.
Pomyślałem, że teraz albo nigdy. Powoli zacząłem ją podchodzić. Zdjąłem plecak. Jednak będąc już blisko łyska zaczęła tuptać w stronę trzciny... Na szczęście okazało się, że nie chce uciekać tylko poszła się schować. Usiadła na lodzie. Mając ją na wyciągnięcie ręki poczekałem na chwile kiedy zajmie się zrzucaniem małży. Po chwili w myślach powiedziałem sobie "To ta chwila" . Rzuciłem się na nią. Pod dłońmi poczułem łyskę. Jednocześnie pod moim ciężarem lód popękał i moje lewe kolano, łokieć i dłoń znalazła się w wodzie. Łyska próbowała się wyrywać na szczęście bezskutecznie. Powoli wróciłem na brzeg. Czarną kulkę położyłem na kolanach obejmując ją dłońmi i lekko ją przygniatając swoim torsem. Okazało się że małża w tej temperaturze była zamarznięta a dziób najzwyczajniej w świecie się zaklinował. Postanowiłem spróbować zdjąć mięczaka. Niestety okazało się, że muszla przez obcieranie podcięła jej trochę gardło. Wolałem nie ryzykować. Zadzwoniłem (nie będę pisał szczegółowo jak kilka min. zdejmowałem mokrą rękawiczkę aby móc zadzwonić) do koleżanki Agnieszki aby zadzwoniła po "Eko patrol". W końcu aby było sprawniej Agnieszka podała mi tel. do straży. Miłej Pani powiedziałem co i jak. Na koniec poinformowała mnie, że do 30 min. zajmie przyjechanie "Eko patrolowi". Ja ze zdziwieniem skomentowałem - "Dopiero?!" Wtedy Pani przestała już być miła i uświadomiła mnie, że może to być i 10 min. ale maksymalnie 30. I faktycznie... przyjechali po godzinie.
W między czasie trochę podmarzłem a łysce udało się pozbyć ciężaru ocierając dziób o moje udo.
Pani i Pan z patrolu byli sympatyczni. Zapakowaliśmy kulkę do koszyka.
Kilka godzin później zadzwoniłem do Azylu. Powiedziano mi, że łyska jest w dobrym stanie. Rana dzioba jest stara... (Nie wiem jak może być stara skoro widać było żywe ciało nie mówiąc już o tym że małża cały czas ją obcierała). Zostanie odrobaczona i w przyszłym tygodniu wypuszczona.
Małże zabrałem ze sobą na "kolację" a muszla zostanie mi na pamiątkę
Dziękuje Agnieszce ( http://www.agnieszkaczarnocka.pl/ ) za pomoc, wsparcie na miejscu i po całej akcji